Zbliża się data polskiej premiery kolejnej powieści Maureen, Spuśćmy psy.
Co na jej temat ma do powiedzenia John Redfearn z Bookgeeks?
Murdoch Maureen Jenings to nie gładki, wystylizowany William
z serialu telewizyjnego. To fotorealistyczny detektyw, stylem zbliżony bardziej
do Marlowe’a, niż do Tintina. Z wymuszonym entuzjazmem jada okropne posiłki przygotowywane
przez gospodynię, panią Kitchen, czyta Our
Bodily Dwelling, by lepiej poznać niektóre elementy ludzkiej anatomii oraz
ich funkcjonowanie, wieczory spędza na rozmowach z umierającym Arthurem
Kitchenem, który wykasłuje płuca na jednym z ostatnich etapów gruźlicy oraz
utrzymuje „kontakty” z byłą lokatorką domu Kitchenów, Enid Jones.
Spuszczone psy to zabijaki, walczące w zawodach
przypominających walki kogutów. Chodzi o to, by zabiły jak najwięcej szczurów w
wyznaczonym czasie. Potworność, za której wynikiem stoją duże pieniądze. Jedna
z walk wzbudza podejrzenie popełnienia oszustwa, zdarza się morderstwo.
William, na przymusowym urlopie z powodu śmierci siostry,
dostaje wiadomość, że jego ojciec, którym gardził od czasów dzieciństwa, siedzi
w więzieniu, skazany za popełnienie zbrodni i że za kilka dni ma zostać
powieszony. Ojciec nie pamięta, co się stało, nie wie, czy jest winny i prosi
Williama, żeby poprowadził w tej sprawie śledztwo. Rozdarty między pragnieniem
kary śmierci dla ojca i dojścia do prawdy podejmuje się tego zadania, zanurzając
się niechcący w brud ciemnych stron dziewiętnastowiecznego Toronto.
Wszystkie powieści o Murdochu były dobre. Ta bije je na głowę.
Już niedługo przekonamy się, czy polscy recenzenci będą podobnego zdania.
Aha, czyli mimo że Murdoch nie był zadowolony z wyprowadzki Enid, dalej utrzymuje z nią kontakt. To ciekawe :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nowej książki. Na pewno kupię!