18.10.2010

Przejażdżka po Toronto


"Powiedz im, żeby natychmiast wysłali karetkę do domu Shepcote’a i poproś, żeby przysłali tu dwóch posterunkowych" - rzucił krótko Murdoch w jednej z kluczowych scen Ostatniej nocy jej życia. Karetkę? W połowie lat dziewięćdziesiątych dziewiętnastego wieku? Mowa, rzecz jasna, o powozie, który w tamtych czasach królował na ulicach Toronto. Były różne typy powozów: eleganckie i pięknie wykończone pojazdy prywatne, zwykłe i proste, służące do przewozu towarów, a także karetki szpitalne, więzienne, policyjne, wozy strażackie czy karawany. Z kart powieści dowiadujemy się, że również wtedy istnieli piraci drogowi, którzy (nie szczędząc bata) przekraczali zdroworozsądkową prędkość i ledwo wyrabiali się na zakrętach.
W Toronto można było także przemieszczać się tramwajem. W Ostatniej nocy... czytamy, że zawsze był w nim obecny mężczyzna, który podawał rękę wsiadającym i wysiadającym damom oraz przeganiał biegające za nim dzieciaki. 
Tym, którzy woleli zażyć nieco ruchu, nie chcieli marnować czasu na czekanie na tramwaj albo nie mogli sobie pozwolić na własny powóz, pozostawał rower.

Powozy na Yonge Street

 Tramwaj na jednej z ulic Toronto

 Ruch uliczny w wiktoriańskim Toronto

 Powóz straży pożarnej pędzący po Bloor Street

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz