23.03.2011

Tym razem po polsku


W uzupełnieniu wczorajszego, setnego wpisu - tłumaczenie wywiadu Kelly'ego McDonalda z Maureen.
Przyjemnego czytania! :)


Dzień dobry, Kelly McDonald z Accessible Media w Toronto.
Pisarka, dramaturg, konsultantka serialu o detektywie Murdochu, Maureen Jennings jest naszym gościem. Witaj, Maureen. Rozpocznijmy od rozmowy o tym, jak powstały „Tajemnice detektywa Murdocha”.
MJ: Serial telewizyjny o Murdochu rozpoczął się bardzo dawno temu. Napisałam kilka książek, w tamtym czasie były to cztery powieści, a Shaftesbury Films postanowiła zekranizować trzy z nich. Tak się stało, filmy poradziły sobie, po czym stacja telewizyjna, która nadawała filmy, odezwała się do nich: „hej, zróbcie serial!”. No i zrobili. Niedawno ukończono zdjęcia do czwartego sezonu serialu i wygląda na to, że będzie i piąty (podkreślenie moje :) ). Formalnie dowiemy się wszystkiego już niedługo.
KM: Jak to się stało, że jest pani tutaj, w Kanadzie? Nie pochodzi pani z Kanady, proszę nam o tym opowiedzieć.
MJ: Urodziłam się w Birmingham, w Anglii. Przyjechałam tutaj, gdy miałam 17 lat, z moją mamą. Myślałyśmy, że czeka nas tutaj lepsze życie, kraj mlekiem i miodem płynący. Ale, bez obrazy, wylądowałyśmy w Windsor, które w tamtym czasie nie za bardzo płynęło mlekiem i miodem, było bardzo trudno na początku… prawdziwy szok kulturowy. Ale teraz jestem bardzo szczęśliwa, że tu jestem. I czuję się jak obywatelka dwóch krajów, blisko ze sobą związanych, psychologicznie i historycznie. To bardzo miłe uczucie.
KM: Jak ważna jest dla pani miejsce, w którym pani pisze? Lepiej jest w domu, w jakimś konkretnym pokoju, czy na plaży?
MJ: Dla mnie jest to bardzo ważne. Zauważyłam, że lepiej jest, jeśli mogę zakotwiczyć wszystko, co robię, w rzeczywistości. Jeśli mogę iść do konkretnego miejsca, to robię to, tak jak było w przypadku opowieści o Murdochu; rysuję plany domów, żeby widzieć, jak się po nim poruszają bohaterowie, szukam tego jednego, konkretnego domu, w którym dana osoba ma mieszkać, i jeśli muszę go przenieść, to robię to, tak, by nikt nie zastukał do drzwi i nie powiedział „To tutaj znaleziono zwłoki”… tak więc biorę dom i stawiam go na innej ulicy.
KM: Przejdźmy teraz tematu krytycznego podejścia do swojej pracy. Czy może pani powiedzieć o tym kilka słów?
MJ: Jakiś czas temu mój dobry znajomy udzielił mi pewnej świetnej porady. To był Eric Wright, również autor kryminałów. Powiedział mi, żebym po napisaniu książki przeczytała ją sobie na głos, całą. Staram się tak robić, ponieważ dzięki temu słyszy się pewne rzeczy: „ups, to jest trochę niejasne, to nie brzmi dobrze, za często powtarzam to samo słowo”, i tak dalej. To była bardzo pomocna wskazówka. Poza tym, trzeba zostawić to, co się napisało, na jakiś czas, jeśli to możliwe, a potem przeczytać to na głos.
KM: Porozmawiajmy teraz o słynnej blokadzie pisarskiej, myśląc o tych pisarzach, którzy teraz nas oglądają i, być może, się z nią zmagają.
MJ: Tak naprawdę to bardzo prosta sprawa. Wiem, że dla niektórych myśl „utknąłem” jest straszna. Ale tak naprawdę w takiej sytuacji trzeba po prostu usiąść w miejscu, gdzie się pisze, przed komputerem, czy gdziekolwiek, gdzie jest wygodnie, i zacząć sobie powtarzać, „utknąłem, utknąłem…”, i tak bez przerwy przez dwadzieścia minut. I jeśli tak się sobie powtarza, to obiecuję, że za jakiś czas odezwie się inny głos, mówiący „utknąłem, ponieważ się boję, że to nie będzie wystarczająco dobre. Ponieważ wiem, że nie jestem dobry”. To są straszne słowa, które istnieją w głowach tak wielu osób.
KM: Wątpią w siebie.
MJ: Wątpią w siebie. A wtedy trzeba sobie po prostu powiedzieć, zamknij się! I iść dalej. I zanim się człowiek zorientuje, po blokadzie pisarskiej nie ma już śladu.
KM: A co widnieje teraz na pani horyzoncie? Nad czym pani pracuje?
MJ: O, na moim horyzoncie widnieje, szczerze mówiąc, dużo spraw. Skończyłam niedawno pierwszą z trzech książek rozgrywających się w czasie II wojny światowej, pod tytułem Season of Darkness. Jest już u wydawcy. Teraz właściwie pracuję już nad trzecią, druga jest w zasadzie gotowa, trzeba tylko jeszcze zrobić małą edycję. Trzecia jest jeszcze w stadium tworzenia, które jest zawsze najłatwiejsze, bo polega po prostu na myśleniu o tym, co się napisze. Tak więc te trzy. Potem może kolejny Murdoch, mamy nadzieję na kolejny sezon, mam też dwa inne telewizyjne plany, na razie w sferze propozycji, mamy nadzieję, że będą zrealizowane, ale na razie tego nie wiemy… tak to jest z telewizją, po prostu niczego się nie wie na pewno. Zawsze powtarzam, że to przypomina oglądanie gonitw Kentucky Derby, konie się przygotowują, a potem wszystko rusza!!! I jeśli się trafi w odpowiedni czas, kiedy jest akurat możliwość zrobienia czegoś, nadawca jest gotowy, ma czas, ty jesteś gotowy, i fani, i czytelnicy, słuchacze, widzowie…. znają to i lubią… fiu, dużo przeszkód. I to właśnie przede mną.
MK: To świetnie. Dobrze się pani czuje podczas publicznych wystąpień, lubi pani interkomunikację. Proszę o tym opowiedzieć. Jak można się z panią skontaktować?
MJ: Teraz lubię mówić, kiedyś tego nie lubiłam, byłam bardzo nieśmiała. Ale odkryłam, że ludzie są wspaniali, zadają świetne pytania, mają interesujące komentarze, sama się wiele od nich nauczyłam. Jeśli ktokolwiek chciałby się ze mną skontaktować, to może to zrobić przez maureenjennings.com . Wszyscy mogą do mnie napisać e-mail i opowiedzieć, co im chodzi po głowie. I jeśli odległość nie jest zbyt duża, mogę przyjechać i porozmawiać. Zbyt duża odległość oznacza zimą godzinę jazdy samochodem, latem półtorej godziny.
MK: Dziękuję, Maureen.

1 komentarz: